Zioła vs pasożyty.

Poniższy post jest w całości cytatem z Facebookowego profilu: "Centrum Ozimek"

 "...Bardzo często pacjenci zadają mi pytanie- dlaczego w leczeniu zakażeń pasożytami jelitowymi nie stosuję ziół jako leków pierwszego rzutu?
Jestem zdeklarowanymi miłośnikiem ziołolecznictwa i członkiem towarzystw parazytologicznych w wielu krajach, na kilku kontynentach. Moi koledzy będący jak ja wielkimi pasjonatami parazytologii wręcz codziennie ze mną korespondują. Na bieżąco wymieniamy się doświadczeniami i obserwacjami. Niestety z naszych dotychczasowych obserwacji jednoznacznie wynika, że współcześnie stosowane "komercyjne" mieszanki ziołowe nie są wystarczająco silne, aby w pełni wytępić pasożyty w organizmie człowieka. Owszem może nastąpić poprawa. Zmniejsza się populacja pasożytów, ich chęć do posiadania potomstwa i generalnie "życiowa ekspresja", ale pełne wyleczenie następuje rzadko. Po zaprzestaniu przyjmowania preparatów, większość objawów zwykle wcześniej czy później powraca. I nie jest to kwestia ponownego zakażenia. Producenci suplementów ziołowych doskonale o tym wiedzą, ale też wiedzą, że zwiększenie stężenia substancji aktywnych w preparatach może być już szkodliwe, wręcz toksyczne dla organizmu człowieka. Nie chcą ryzykować komplikacji i pozwów. Piołun, wrotycz, oman etc. to nie są jakieś tam sobie ziółka- to toksyczne substancje. Jeśli są w stanie zniszczyć pasożyty, nie mogą być obojętne dla nas. Słowiańska naiwność jednak nie dopuszcza myśli, że zioła mogą być toksyczne. A jednak mogą! Rośliny trujące zwykle można rozpoznać po nieprzyjemnym zapachu lub ostrym, piekącym smaku, dlatego zwierzęta na ogół instynktownie omijają je. Ludzie nie zawsze. Większość malarzy impresjonistów raczących się absyntem (piołunówką) miało problemy z nerkami, do niewydolności włącznie. W wielu krajach sprzedaż absyntu jest zakazana, a nalewki "na robaki" zawierają go znacznie więcej niż absynt. W starożytnym Izraelu piołun podawano przestępcom przed przesłuchaniem, żeby im czerwie nie mąciły umysłu i zeznania były przejrzyste.

Nota bene wiele roślin leczniczych jest równocześnie roślinami trującymi– wszystko zależy od dawki i od sposobu użycia.

Prześledźmy sytuację na następującym, fikcyjnym przykładzie. Nastolatka niezbyt zadowolona ze swojej masy ciała kupuje w internecie tabletki z jajami tzw.solitera. Połyka je. Z jaj wylęgają się larwy, dojrzewają i mieszkają jako tasiemiec w przewodzie pokarmowym nastolatki, powodując stopniową, jakże pożądaną utratę masy ciała. To jest wariant "optymistyczny". Sytuacja ma się zgoła inaczej gdy w przewodzie pokarmowym nastolatki warunki nie są korzystne dla rozwoju larw np. nastolatka przyjmuje jakieś preparaty ziołowe lub chemiczne , których "nie lubią " larwy. Nie chcąc stracić cennego żywiciela, a jednocześnie nie chcąc pozostać w jelitach, larwy przemieszczają się poza ich obręb. Wędrują do wątroby, płuc i mózgu gdzie mogą powodować bardzo poważne problemy zdrowotne. Co gorsza większość leków przeciw pasożytom działa dobrze jedynie w obrębie przewodu pokarmowego. Leczyć zakażenia pasożytami jelitowymi poza jelitami jest znacznie trudniej. W takiej sytuacji zaniechanie leczenia, leczenie standardowe lub kontynuacja leczenia preparatami ziołowymi może sprzyjać powstaniu poważnego zagrożenie zdrowia i życia. Dlatego nie jestem entuzjastą leczenia zakażeń pasożytami jelitowymi preparatami ziołowymi. Chętnie wykorzystuję je natomiast w profilaktyce zakażeń pasożytami oraz u pacjentów, których nie mogę leczyć preparatami chemicznymi.

Mahatma Gandhi : " Najpierw Cię ignorują. Potem śmieją się z Ciebie. Później z Tobą walczą. Później wygrywasz.".

 Moja"wygrana"/satysfakcja ma znaczenie jedynie marginalne. W "grze z pasożytami" (i generalnie w medycynie) nie chodzi o dopieszczanie własnego ego. Ważne jest, żeby to pacjent "wygrał". A jeszcze ważniejsze, żeby "nie przegrał". "


źródło:

https://www.facebook.com/photo.php?fbid=366874663393334&set=a.352195241527943.83880.351287104952090&type=1

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz